środa, 28 września 2016

Martin Lewandowski - prywatnie i zawodowo

Człowiek biznesu, właściciel federacji  KSW. Kim jednak jest ten człowiek, jak doszedł do tego co ma i skąd tak na prawdę się wziął na polskiej scenie sportu i rozrywki? Zapraszamy na wywiad z Martinem Lewandowskim, który opowiedział o swoich początkach, życiu prywatnym, a także religii.

Witam Cię Martin i dziękuje Ci za chęć udzielenie pozasportowego wywiadu, w związku z czym zacznijmy do tego: Jak się czujesz jako osoba medialna, znana itd.? Czy w życiu codziennym ludzie na ulicy czy w sklepie rozpoznają Cię? Jakie masz wówczas odczucia?
Poznają mnie przede wszystkim ludzie z tzw. środowiska, za wiele się więc nie zmieniło w tym względzie. Zdarza się jednak, iż jakaś osoba w sklepie, na ulicy, w taxi zapyta o Pudziana czy Mameda,  osobiście to ani nie pomaga ani nie szkodzi. To skutek ogólnego wzrostu popularności MMA w Polsce i widywania mnie w TV udzielającego wywiadów etc. Gdy na ulicy pojawiają się miłe, pozytywne komentarze, nie ukrywam, że jest to fajne, ale osobiście nie czuje jakiejś dumy, lecz mam świadomość, iż utożsamiany jestem z jakimś produktem, z jakąś cenioną już marką. Określiłbym to jako satysfakcja z tego co się wykonuje w życiu.

A co z Twoją rodziną, skoro popularność nie dotyka Cię jakoś specjalnie to zakładam, iż Twoją rodzinę tym bardziej nie?
No tak, bo wciąż kojarzony jestem z niszowym sportem mimo nawet rosnącej oglądalności. Popularność uważam w tym względzie za pewien efekt uboczny, bo nie jest to moim zadaniem, my jedynie tłumaczymy działania Federacji i przybliżamy pewne fakty. Nie mogę powiedzieć, iż moja popularność, czy też popularność KSW, dotyka moją rodzinę, ale np. rosnące rośnie grono osób rozpoznające moją żonę, a dzieci w szkole zaczynają kojarzyć moją córkę z KSW ze mną itd.


Powiedz nam jak to wszystko się zaczęło i kim byłeś zanim zostałeś znanym właścicielem federacji MMA? Czy pracowałeś w innym zawodzie i kim chciałeś być gdy dopiero planowałeś swoje życie?
Moje początki nazwałbym „renesansowe”. Kończyłem szkołę teatralna we Wrocławiu. Przez 4 lata chciałem być aktorem. Uwierzysz?! (śmiech). Później jednak geny moich Rodziców odezwały się mocniej i  poszedłem na Akademie Ekonomiczną we Wrocławiu. Szczerze, to nawet jak grałem przedstawienia teatralne, to i tak w dużej części byłem ich organizatorem. W trakcie studiów imałem się różnych prac, aby zdobyć jak największe doświadczenie Byłem m.in. współpracownikiem agencji marketingowych, organizowałem nawet pokazy mody, i targi, kongresy, wystawy. W tym czasie również założyłem swoją pierwszą działalność gospodarczą. Prowadziłem firmę poligraficzną i miałem kilka punktów usługowych w różnych szkołach we Wrocławiu.  Planowałem więc, że będę zajmował się biznesem, dlatego wyjechałem za pracą do Warszawy, gdzie zajmowałem się różnymi rzeczami. Poznawałem stopniowo biznes, pracowałem jako jego freelancer i pracowałem „na swoim”. Przez dwa lata pracowałem też w Australii, jakiś czas także w Anglii. Studiując ekonomię, brakowało mi czegoś mniej ścisłego i dlatego zdałem do Szkoły Muzycznej na wydział Instrumentów Perkusyjnych. Po okresie wrocławskim i przeróżnych doświadczeniach w 2001 roku  wyjechałem za stałą pracą do Warszawy,

Jak się chyba jednak okazało, to swoiste roztrojenie zainteresowań, ostatecznie przydało Ci w biznesie już jako KSW?
Oczywiście choć jak mówię, był czas kiedy szukałem własnej drogi i nie dało się przewidzieć wielu spraw.

Czy w okresie tych poszukiwań, znałeś się już z Maciejem Kawulskim z którym obecnie tworzysz KSW i kiedy wasze drogi się zbiegły?
Nie, Maćka poznałem dopiero w stolicy gdzie wyjechałem do pracy, gdzie pierwsze kroki pomagał mi stawiać mój mieszkający już tam brat Max. Przełomem było, gdy zostałem zatrudniony w hotelu Marriott, jak Menadżer ds. Promocji, gdzie powierzono mi organizację imprez w tym także tych sportowych. Dwa lata później poznałem Maćka dzięki dawnej koleżance z liceum. Pojawił się wówczas pomysł eventów mieszanych sztuk walki, interesowałem się już tym od jakiegoś czas, a o tyle było to łatwiejsze do wykonania, bo posiadałem zaplecze wspomnianego hotelu i kontakty z mediami, sponsorami a także całe zaplecze techniczne łącznie z miejscem – Restauracją Champions. Dzięki pracy w Marriott poznałem Pana Mariana Kmitę, który jako pierwszym uwierzył w powodzenie KSW i niewątpliwie dzięki jego wsparciu jesteśmy do dnia dzisiejszego ze sponsorami a także ekipę techniczną. Maciek natomiast znał już środowisko MMA. Tak odbyły się pierwsze cztery edycję KSW.

Czyli z Twojej strony był marketing a ze strony Maćka sport?
Dla ułatwienia można tak to określić. Jednak od czasów liceum ćwiczyłem Kung-Fu, zarażony magią Bruce’a, później doszedł boks, bo zabrakło mi konfrontacji z innym przeciwnikiem. Jeszcze później kick-boxing, już tu w Warszawie u Jarka Rogali, gdyż jeszcze w szkole interesowałem się sportem, chodziłem nawet na kung-fu, trochę też boksowałem. Maciek w tym czasie też już zajmował się organizacją i marketingiem w swoich działalnościach. W tym wszystkim mieliśmy także trochę szczęścia, jak lub jak to mówię trafiliśmy na dobry układ gwiazd. To był wariacki pomysł, marzeniem było bowiem wypromowanie mało znanej dotąd dyscypliny sportowej, zakazanej w wielu krajach. MMA w Polsce kojarzono z kibolami i ustawkami, zmiana obrazu MMA nie była więc łatwa i wciąż trwa.

Dziś KSW jest czymś zupełnie innym, powiedz kto z dawnych jej postaci pozostał i czy z dawnymi współpracownikami masz jakiś kontakt? Czy ewentualne zmiany były poprzedzone konfliktami biznesowymi?
Jedyną osobą łączącą dawne i obecne KSW, jest mój brat Mariusz. Od dłuższego czasu pracuje ze mną Dorota Jurkowska, siostra Łukasza Jurkowskiego i narzeczona Jana Błachowicza. Oprócz niej był także Artur Przybysz.

Wiem, że masz wspaniałą kobietę, czy możesz zdradzić kim ona jest, jaką pełni rolę w tym czym się zajmujesz?
Moja żona to przede wszystkim ciepła i kochająca osoba, stanowi dla mnie ogromne wsparcie, uzupełnia mnie we wszystkim. To osoba która stoi za mną murem i przy tym jest bardzo kobieca (uśmiech). Staramy się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, pielęgnować uczucie i nie pozwalać przygasać domowemu ognisku. Rodzina była i będzie dla mnie jedną z najważniejszych wartości w życiu.

Widzisz Martin, żona jest kimś bardzo ważnym dla Ciebie, bez niej nie byłbyś do  końca tym kim jesteś, a osoba bądź co bądź z branży, jak ja gdyby nie Facebook nie wiedziałabym o jej istnieniu.
No tak, żona nie stroni od medialności  ale też nie przepada za nią, jeśli jest taka potrzeba to wiadomo – nie ukrywamy się ale nie jest typem osoby kochającej flesze i popularność i ja to szanuje.

Czy masz dzieci, a jeśli tak to ile i w jakim są wieku i czy podobnie jak Ty, żyją sportem (jakim)?
Mam ośmioletnią córkę, więc trudno oszacować jej zainteresowania sportem. Obojętnie jaką drogę i pasję w życiu wybierze, związaną ze sportem bądź też nie, uszanuje to i będę ją wspierał. Na tę chwilę bardzo lubi sport a w zabawach wiadomo tatuś uczy ją jakiś tam podstaw sztuk walki (śmiech). Choćby dla samoobrony przed złośliwymi kolegami.

Czyli gdyby oznajmiła za jakiś czas: tato chcę zawodowo walczyć; nie miałbyś nic przeciwko?
Absolutnie nie, to jej wybór i nie będę nad to przekładał jakichkolwiek własnych ambicji, ma być po prostu szczęśliwa bo to jest najważniejsze.

Wiem, że latem byłeś w Jerozolimie, czy była to wycieczka w stylu „ciekawe miejsce”, czy pomysł ten odzwierciedla Twój stosunek do religii i wiary? Czy jesteś osobą wierzącą? Praktykującą?
Tak, byłem w Izraelu, ale była to raczej wycieczka w kolejne ciekawe miejsce i było to już rok temu. Od tamtego czasu byłem już w Australii i Hong-Kongu. Podróże to jedna z moich ulubionych „uciech” lubię podróżować i nie miało to związku z religią. Najbliżej mi do stoicyzmu i agnostycyzmu. Chciałem zobaczyć Bliski Wschód, bo jest to pasjonujące i wielokulturowe miejsce. Przy okazji miałem także możliwość doświadczenia napięcia społeczno-politycznego jakie tam panuje, bo mój pobyt tam przypadł akurat na wzmożoną aktywność wojska Izraela i separatystów z Palestyny.

Chciałbym wiedzieć jakie wartości w życiu ceni taka osoba jak Ty i jak oceniasz ich wpływ na Twoją karierę zawodową i sytuację rodzinną?
Cenię wiele z wartości propagowanych przez większość religii monoteistycznych, jak choćby rodzina, sposób w jaki należy traktować bliźniego czy miłość, co jednak nie czyni mnie ich wyznawcą. Nie mam po prostu jakiegoś wewnętrznego przeczucia, przekonania i pewności, iż ktoś tam na górze nas obserwuje i  to wszystko co dzieje się tu na Ziemi ma jakiś ponadczasowy wymiar.

Na koniec temat drażliwy dla większości Polaków: polityka… zwolennikiem jakiej orientacji politycznej lub partii (jeśli zdradzisz) jesteś i czy w przyszłości chciałbyś spróbować swoich sił w tej branży?
Nie chciałbym deklarować zwolennikiem jakich poglądów politycznych jestem, bo automatycznie to podpinałoby mnie po\od sympatyzowanie takiej a nie innej partii politycznej. Ten wątek zdecydowanie wolałbym pominąć. Jestem człowiekiem biznesu, od polityków, takich czy innych frakcji oczekuje jedynie możliwości realizowania interesów, poprzez tworzenie środowiska przyjaznego przedsiębiorczości i sportu. Nic poza tym. Jestem zwolennikiem apolityczności zarówno biznesu, jak i sportu.

Dziękuje Ci serdecznie za rozmowę i do zobaczenia Martin.
Dzięki i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz